poniedziałek, 26 grudnia 2011

sprawność

odkąd wyłapuję wcześniej niesłyszane dźwięki, 
w pęknięciach sufitu sny ukrywają tajemnice, 
gładzone światłami samochodów. tak zdobywa się
odznakę na obozie „bezsilność”.

masz mnie teraz w krawędziach, lewitacja 
bez wyjścia, stukot chodnika w obcasy,
powtarzane – nie zdążę.

byle uciekać po winylowej płycie w takt
tej samej melodii, na trzy, na cztery pod
kopytami, w szalonym tańcu.
spadam i nasłuchuję,

nic nie mówisz.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

jeszcze

"bądźmy jak stare wróble 
które stracha się nie boją"
 
zniknął z czereśni 

przewodnik przejść od smoków
po nieregularność cykli
wyruszył w świat

amerykański model z krainy Oz

żegnaj
zostawiam tylko maź

poniedziałek, 5 grudnia 2011

krążenie

wybacz mu sen
o granicy zieleni z bielą włosów

w niedzielne południe
obierki - długie jak opalone nogi
mają zawsze ten sam skręt
loków sprzed mroźnej ery

stawiam kabałę pierwszej damie
on nie wie że dla ciebie
smętne paradiso wylosuje
trefnisia

drogi głuptasie
marzenia są jak matrioszki

może to właśnie nas
wyśniła brzezina

środa, 30 listopada 2011

prawdopodobnie

kiedyś będę bogatsza
o śmierć i zdrowe odżywianie

pierwszy stopień zaczyna się w gardle
smakowane rozwiązanie
dla powolnej metody zejścia 


kroki nie muszą być śpieszne
wystarczy że w próbie generalnej
piłeczki rozsypują się bezradnie

zwalniam tempo i zatrzymuję obraz skoku na taflę

teraz wygląda jakby w kwestii trawienia
czas 
promował arktyczną dietę

środa, 23 listopada 2011

Kartagina

piszę ten wiersz jak się pisze list
znad krawędzi świata
zakrzywionej w dziecięcą podkówkę

sto dni i sto nocy walczył dzielny Batyr
z ognistym potworem

podobnie było z zapałką upuszczoną most wcześniej
rzymskim okrętem i setką wioślarzy
wulkan dymił
fasole puszczały pędy
Hannibal wkroczył do Italii

pani w urzędzie nie pyta o literaturę
słonie giną w śniegu
okienkowy strateg popija herbatę

comiesięczne wojny punickie
uporczywie kończą się tak samo

niedziela, 20 listopada 2011

zaprzeszły

stoję na progu jak Odys albo Pinokio
w świetle płomienia zapałek zapomnianych
listopadowej nocy

w soboty na placu odbywał się bazar
pchli targ z Kapitanem Żbikiem w roli głównej
staliśmy w kolejce do głaskania szczeniaków
wtedy każdy miał jakąś kolejkę

Przemka już nie ma po odsiadce
zapił umiłowanie do emocji
tak samo zalewa się zielone orzechy
powiesz że nie był w naszej paczce
że to metr ziemi rodzi bohaterów

gdybyś przypadkiem znalazł ten wiersz
jak trafia się na znajomą widzianą z autobusu
pomachaj

codziennie podążam różnymi trasami
może też coś napisałeś